Kiedy jesteśmy na diecie redukcyjnej i dzięki wielu wyrzeczeniom tracimy kilogram po kilogramie, okazje do ucztowania stają się dla nas wyjątkowo trudnym okresem. Jak sobie z tym poradzić?
Podróże, spotkania w restauracji i wszelkie okazje, które wytrącają nas z wypracowanych już rytuałów związanych z jedzeniem to potencjalne pułapki. Przed nami same dylematy, jak siedząc przy służbowej kolacji nie zrobić z siebie dziwaka, który ściąga na siebie uwagę wszystkich, skubiąc przez cały wieczór listek sałaty?
Jak przy suto zastawionym, świątecznym stole nie stracić głowy i nie zaprzepaścić dotychczasowego sukcesu? No cóż, takie zadania nie są łatwe, ale można sobie z nimi poradzić. Trzeba tylko wcześniej opracować sobie dobry plan, jak się odnaleźć w takiej sytuacji.
Po pierwsze musimy sobie uświadomić, że jedzenie nie jest naszym wrogiem ani przyjacielem i to my decydujemy o tym, co i ile zjemy. Jeśli jesteśmy na służbowym spotkaniu zawsze możemy wybrać porcję chudej ryby lub mięsa z warzywami lub porcję makaronu z warzywami (bez mięsa).
Zrezygnujmy z niektórych składników w sałatce, np. grzanek i poprośmy, by sos do niej podano nam osobno, tak by móc samemu zdecydować, ile chcemy go zjeść. Zawsze też wypada zamiast słodkiego deseru zamówić filiżankę dobrej kawy.
Nie musimy rezygnować z wigilijnych ani wielkanocnych potraw, które w końcu pojawiają się na naszym stole tylko raz w roku. Ale nie ma też obowiązku zjedzenia wszystkich potraw jednego dnia, z dokładkami. Jeśli uda nam się zachować umiar, po świętach będziemy się czuć równie lekko jak przed nimi. To możliwe!